czwartek, 21 czerwca 2018

Przekleństwa przy dźwiękach gitary [5]

I ta mina mówiąca „o czym ty do cholery mówisz, stary dziadzie, daj mi że święty spokój i najlepiej weź, spierdalaj”. Och tak, czułem to, aż mi w kościach strzykało.
No i zaczęła sobie plumkać na gitarce, absolutnie ignorując to, co mówiłem, to, co tu robiłem i najpewniej to, że w ogóle istniałem, funkcjonowałem, żyłem, et cetera. Byłem zbyt miałki, zbyt ciepły, zbyt rozlazły, żeby ludzie zwracali na mnie uwagę i naprawdę nie pojmowałem, dlaczego ja jeszcze byłem nauczycielem. Chyba trzeba będzie wziąć się za siebie i albo zrezygnować z pracy, albo dotychczasowego stylu bycia i życia, które jak do tej pory za bardzo mi się nie opłacały. Wręcz przeciwnie, naprawdę.
— Tylko problemy z pamięcią, które nagle zaczęły mi przeszkadzać — odparła w pewnym momencie, po prostu zasuwając palcami po pudle rezonansowym, stukając, pukając. — Ale to się jakoś rozwiąże. Trochę poszukam, trochę poklnę, na czym świat stoi i jakoś będzie — mruknęła naprawdę nisko, naprawdę cicho i chyba żałowałem, że te wszystkie instynkty były aż tak wyczulone. — A pan jak się czuje? W zeszłym roku nie wyglądał pan najlepiej — spytała w pewnym momencie, zerkając na mnie i chyba, raczej, na pewno, wiedziałem, że to jednak jest w pewnym stopniu wymuszone, ale wzruszyłem ramionami i zdecydowałem się odpowiedzieć.
— Dziękuję, że panienka pyta, raczej dobrze, jeszcze dycham, więc to chyba wychodzi na plus, przynajmniej dla niektórych. Co tam za melodyjkę przygrywałaś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis