czwartek, 21 czerwca 2018

Już skończyliście? [17]

Przewróciłem kolejny raz oczami, paskudne przerzucanie się piłeczką i Nivanem, jakby był pieprzoną rzeczą. Jakby nie miał własnego rozumu, tylko dwójka zarozumiałych ludzi miała decydować, co i jak, a także co będzie dla niego najlepsze.
— Mogę zapalić? — spytał mężczyzna, brzmiąc, jakby coś go porządnie kopnęło i zgięło w połowie. Kiwnąłem głową, wzruszając przy okazji ramionami, niech robi, co chce, jeden szlug w tej komorze gazowej różnicy nie zrobi. — Wracając, Renee, jak bardzo bym chciał to zrobić, to słuchając się ciebie, zranię Oakleya, czytaj, okażę się takim chujem co zawsze, wyjdzie na twoje, a i tak w sumie to obaj skończymy w cudzych łóżkach, byleby zapomnieć, ewentualnie w jakimś tanim barze rycząc do kieliszka, bo byliśmy idiotami. Błędne koło, z tej sytuacji nie ma wyjścia, konflikt tragiczny. Zresztą, wszyscy jesteśmy masochistami i nawet nie staraj się zaprzeczać.
A negatywna siła w pokoju narastała i naprawdę chciałem to jakoś zrównoważyć, chociaż pewnie było to niemożliwe.
— Adam, proszę, też nie bądź taki pewny, co mu w głowie, sercu, duszy i dupie gra, czy jak to leciało — mruknąłem, siadając na swoim łóżku, gdy mężczyzna zapalał papierosa. — A ty, Renee, przestań aż tak bardzo grzebać w jego życiu, niech sam zdecyduje, co będzie dla niego lepsze i co chce tak właściwie zrobić.
Oparłem łokcie o kolana i westchnąłem cicho.
— Po prostu dajmy mu pożyć jego własnym, popieprzonym życiem, co wy na to?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis