Tymczasem próbowałam się nie przejmować i latałam z niedyskretnie upchanymi w kieszeniach granatowego swetra cukierkami, które wypadały z nich przy każdym moim bardziej skocznym kroku, oraz pudłem popcornu, który cudem nie poszedł w ślady cukierków. Najwyżej zgarnę naganę, ale pragnę zauważyć, że mi raczej do kuli armatniej daleko.
Moje nogi poniosły mnie do świetlicy, gdzie ciesząc się z pustki padłam na kanapę i zastanawiałam się, co mogłabym obejrzeć. A może tak weszłabym w „cudowny” świat oper mydlanych? Co prawda w pewnym momencie będę walić głową o ścianę, ale dobra, dlaczego by nie? Warto spróbować. Stuknęłam palcem w policzek, wyciągając wolną dłonią telefon i zabrałam się za pisanie na stronie ogłoszenie. Po kilku chwilach wstukałam parę słów i przeleciałam wzrokiem po tekście, chcąc się upewnić, że wszystko w miarę brzmi.
„Poszukuję osoby, która wprowadzi mnie w, jak mniemam, cudowny świat „Mody na skrzydła” i innych seriali, bo sama się pewnie pogubię. Ewentualnie równie nieobeznanej niemoty jak ja. Zapewniam zapłatę w cukierkach i popcornie.
Zapraszam, pozdrawiam,
Izel Carter ze świetlicy.”
Wzruszyłam ramionami i wcisnęłam przycisk „wyślij”, dając dwadzieścia minut na jakikolwiek odzew. No co? Oglądanie samemu jest nudne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz