— Heather, skarbie, ty nawet nie wiesz, jak ja bardzo się cieszę, że mi się tutaj trafia ktoś taki jak ty, no nareszcie ktoś rozumie, co mam na myśli i dlaczego mam na myśli, reszta to chyba jakieś średnio rozgarnięte i mało ucywilizowane osły, no ja nie wiem, co im siedzi w czerepach, że nie mogą się tak ładnie uśmiechnąć, jak ty, uspokoić i normalnie pogadać, tylko fukają, prychają i patrzą na człowieka jak na zło konieczne, a człowiek tylko chce im pomóc, prawda? No oczywiście, że prawda, czemu miałaby nie być, co? No czemu? Mleko Mantikory swoją drogą nie tyle, że zajebiste, ale i odżywcze, tylko wydojenie jej może skończyć się tragicznie, ale ja bym kebsa opierdolił, chodźmy kiedyś razem na kebsa, co ty na to, Heather? — Przytaknęłam smętnie, lustrując wzrokiem chłopaka. Zbysiu, Zbysieńku, kochanie moje, gdzie ty się chowałeś przez całą moją obecność w tej szkole, jak to możliwe, że nas sobie jeszcze nie przedstawili, że tu takie rzeczy się dzieją, praktycznie same z siebie. — Chyba robi się chłodno, czemu jest chłodno, mogłoby trochę przygrzać słoneczko i która jest w końcu godzina? Wiesz, co ci powiem, czego szympans nie zrobi, tego szympans nie będzie miał, a ja czuję się jak szczur korporacyjny, chociaż pracy jeszcze nie złapałem, co ty tam robisz w tych gabinetach i salonach?
— Zbyyysiu — zaczęłam, mrużąc oczy. — Bo to źli ludzie są, im nie wolno ufać, oni powiedzą, że na wszystkim zależy, że papiery dobrze wypełnione, a potem poprawiasz to samo cholerstwo razy pierdyliard, bo szaleją. To źli, źli ludzie, Zbysieńku. A fukanie i prychanie jest w cenie, bo to te wszystkie diwy salonowe robi modnym, ą i ę, w ogóle to bułkę przez bibułkę i tak dalej. Chyba pogoda nam się psuje, Zbysiu, godziny nie wiem, ale zawsze jest dobra godzina na to, żeby się kawki i herbaty napić, no, to co ty na to? A to za małpę to ja tam robię, to ja nawet wiem, skoro moim szefem jest osioł, to my w ogóle w takie zoo tam możemy pójść. A nawet bardziej! W spółkę z.o.o! Tyle biurokratury tam, tam jest, że głowa mała. Ja tam pilnuję, żeby oni nie spieprzyli niczego jeszcze bardziej, Zbysiu, ale oni w ogóle nie traktują mojej pracy poważnie, sowiniści. Albo szowiniści. Jak to leciało?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz