piątek, 22 czerwca 2018

Już skończyliście? [19]

Zaśmiał się głośno. Zdecydowałam się w końcu zdjąć zdenerwowane spojrzenie z Yamira, który najwidoczniej jakoś średnio chciał się ostatnimi czasy trzymać mojej strony i naprawdę wiem, że to ta cała równowaga wszechświata, ale i tak. Mógłby okazać mi, chociaż odrobinkę wsparcia, czy coś.
— To jest plan, w sumie chyba najlepszy z tych dotąd zaproponowanych, muszę ci to przyznać — odparł, a z jego ust buchnęło dymem, całą chmurą, potężną chmurą. — Macie może popielniczkę? Nie chcę wam parapetu brudzić... — spytał, dalej niemiłosiernie mocno marszcząc czoło, do tego stopnia, gdzie to moje zaczynało pobolewać i dawać o sobie się we znaki, bo w końcu jak bardzo musiało mu się tam to wszystko napinać i ściskać.
No i spojrzał na Oakleya tym maślanym, rzekomo zmartwionym spojrzeniem, któremu za żadne skarby świata nie chciałam wierzyć, choćby mnie do tego zmuszali.
— Jasne — mruknął Kumar, podnosząc nieco swoją czuprynę i za chwilę odciągając je swoją cienką, białą opaską, a gdy już skończył, ruszył do legendarnej komody i z drugiej szuflady od dołu wyciągnął wymarzony przedmiot. Bez jakiegokolwiek mruknięcia, po prostu go podał, dalej zachowując ten względnie neutralny wyraz twarzy.
Uśmiechnęłam się, gdy oddech powoli się unormował. Gdy powieki już nie drżały.
Gdy zaczął wyglądać na po prostu zrelaksowanego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis