poniedziałek, 18 czerwca 2018

Już skończyliście? [4]

Prychnąłem, gdy Hindus nie załapał tej drobnej aluzji i w sumie to nawet cieszyłem się gdzieś z tyłu głowy, że Przewalska ostatecznie z nim nie wylądowała.
W sumie to zasługiwała na kogoś bardziej ogarniętego, choć, i tak jak lubią mówić, miłość jest ślepa i pewnie wyląduje z jakimś innym idiotą, bo była to osóbka zdecydowanie za bardzo empatyczna.
Przeniosłem wzrok na ewidentnie rozjuszoną wiedźmę.
— I jak widzisz, nie siedzi tutaj, więc mógłbyś z łaski swojej w końcu wynieść się z tego pokoju i zostawić nas, jak i Niva w spokoju, co ty na to? — zapytała, a ja przewróciłem oczami i jak na ich złość ostatecznie wlazłem do pokoju, zamykając za sobą drzwi po cichu, bo w końcu tak rozmawiać w progu to nieładnie.
Oho, czyżbym zrobił coś źle, nie tak, a nie, przepraszam, po prostu niektórzy uwielbiali się, kurwa, do innych uprzedzać, zgadywać i wymyślać historie niestworzone.
— Dlaczego miałbym zostawić dosyć drogą mi i lubianą przeze mnie osobę? — zapytałem, marszcząc czoło. — Bo powiedziała mi tak zielonowłosa wiedźma, bo ma jakieś okropne uprzedzenia co do ludzi? Oj, Renee, mama nie uczyła, że nie wolno ludzi po okładce oceniać? — wymruczałem, stukając palcem w swoją żuchwę i przekręcając delikatnie głowę. Następnie podniosłem ręce do góry, jakby w geście poddania się. — Mogę wam tylko obiecać, że krzywdy mu nie zrobię, choć pewnie i obietnica ode mnie zostanie potraktowana przez was, no — przerwałem, aby westchnąć głośno — niepoważnie, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis