piątek, 22 czerwca 2018

Już skończyliście? [18]

Posłałem Hindusowi szczery uśmiech, gdy tylko skwitował moje pytanie skinięciem głowy oraz wzruszeniem ramionami. Bo zdecydowanie potrzebowałem tego jednego papierosa, zaciągnięcia się dosyć dużą ilością dymu prosto w płuca, nawet na tyle, aby po prostu zacząć się dusić, bo przecież raz na jakiś czas ten sposób był najlepszym na oczyszczenie własnego umysłu. Przymknąłem oczy, wkładając papierosa do ust i wyjmując tą różową zapalniczkę, która zajmowała tak ważne miejsce w moim serduszku.
— Adam, proszę, też nie bądź taki pewny, co mu w głowie, sercu, duszy i dupie gra, czy jak to leciało — mruknąłem nagle Yamir, na co tylko pokiwałem głową, gdy leniwie tylko przeniosłem na niego wzrok. — A ty, Renee, przestań aż tak bardzo grzebać w jego życiu, niech sam zdecyduje, co będzie dla niego lepsze i co chce tak właściwie zrobić. — Westchnął głośno, przerywając na chwilę, a ja znowu powróciłem do wyglądania przez okno, które chwilę później jednak otworzyłem, nawet jeżeli na dworzu panował wyjątkowy mróz. Oakley i tak robił za nasz własny kaloryfer i miałem wrażenie, że ogrzewał powietrze w całym pomieszczeniu. — Po prostu dajmy mu pożyć jego własnym, popieprzonym życiem, co wy na to?
Parsknąłem głośnym śmiechem, kiwając głową.
— To jest plan, w sumie chyba najlepszy z tych dotąd zaproponowanych, muszę ci to przyznać  — mruknąłem cicho, wypuszczając dym z ust. — Macie może popielniczkę? Nie chcę wam parapetu brudzić... — zapytałem, spoglądając na chłopaka, z cały czas zmarszczonym czołem.
Och, przysięgam, zaraz mi wyskoczą zmarszczki.
Po chwili przeniosłem swój dosyć zmartwiony wzrok na Oakleya, którym dalej zajmowała się Renee. Przynajmniej nie był w tym wszystkim sam, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis