poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Oszukać przeznaczenie? [X]

Nie spodziewałem się niczego ze strony Oakleya. Chciałem to już po prostu z siebie wyrzucić. O dziwo, chyba nawet odrobinę mi się na duszy zrobiło lżej, a i sam potrzebowałem tej całej szopki. Zostałem, w sumie nie wiem w jakim sensie, zaskoczony tym, co dane mi było usłyszeć chwilę później.
— Czasem trzeba i teraz zabrzmię egoistycznie skupić się na sobie i zadbać o własne wygody, podnieść ten nos nieco wyżej i przełknąć tę bolesną pigułę, Josh. Jeśli czujesz się przez niego jak jedno, wielkie gówno, to znak, że coś poszło nie tak.
Skłamałbym, oj skłamałbym srogo, gdybym powiedział, że mnie to nie ruszyło. A ruszyło porządnie. Tych kilka, tak prawdziwych słów boleśnie dotarło do mojej głowy. Kto by pomyślał, że będę siedzieć w kawiarnii, popijając herbatę i siedząć naprzecwiko Nivana, który podnosił mnie duchu. Miałem ochotę w tamtym momencie spłonąć, bo jak żałośnie musiałem wyglądać żaląc się jak baba z powodu czegoś, co nie powinno mieć miejsca i ogólnie rzućcie to wszystko w cholerę. Spuściłem odrobinę głowę. Nawet nie przypuszczałem, że gdzieś w środku, jakaś tyciusieńka cząstka mnie będzie się cieszyć. Oakley pokazał swoją inną twarz. Albo raczej tą, której nie miałem okazji poznać, bo przecież byłem zbyt dumny, żeby zagadać do niego po incydencie z malowaniem włosów. Jego przyjaciel był szczęściarzem, że ma kogoś takiego. Wziąłem głęboki oddech, a spokój i codzienne opanowanie. No i ta pewność siebie.
— Przyznaję to niechętnie, ale tak, masz rację. Chyba już najwyższa pora zostawić to wszystko za sobą i ruszyć dalej — mruknąłem, tym razem pakując sobie w ustach kawałek szarlotki.
I nagle wyszło słońce. Zupełnie jakby wiedziało, że teraz się trzeba pojawić i zwiastować nowy początek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis