piątek, 27 kwietnia 2018

Oszukać przeznaczenie? [21]

Dzień ciągnął się zdecydowanie zbyt bardzo, zbyt długo, zbyt… No właśnie, wszystko było ,,zbyt”. Moja głowa najchętniej przywaliłaby w stół, rozbruzgując ciasto na wszystkie strony i być może sprawiając uszczerbek na idealnie gładkiej powierzchni talerzyka. I może herbata zalałaby pół stolika. Może nawet część skapywałaby na podłogę.
— Wiesz, w razie czego masz wokół siebie ludzi. Dobrych ludzi, którzy wbrew pozorom wcale nie są pudłami rezonansowymi — mruknął, zakładając nogę na nogę.
Postawić wszystko na jedną kartę i wylać z siebie cały żal gromadzący się gdzieś po cichu przez tyle czasu? Czy może jednak dalej milczeć. Położyłem dłonie na kolanach, mocno je zaciskając. Jak bardzo żenujący musiałem teraz być, żeby zaraz się nie rozpaść mentalnie przed kimś takim, jak Oakley. Wziąłem głęboki oddech, wypuszczając powietrze przez nos.
— Ezra Prescot się stał — odparłem z wyrzutem, bo nie potrafiłem wybaczyć mu tego nagłego zniknięcia. Myślałem że znam go bardzo dobrze, bo przecież powinno tak być. W końcu był moim najlepszym przyjacielem. — Jednym słowem, to wszystko przez niego i dlatego mimo że nie chcę to czuję się teraz jak jedno wielkie gówno, ok? Więcej chyba nie muszę mówić.
Miałem ochotę stamtąd wyjść, nawet jeśli deszcz lał jakby nie miał końca. Nie musieć znosić tego spojrzenia. Sięgnąłem tylko odrobinę drżącą ze zdenerwowania ręką po filiżankę z herbatą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis