sobota, 17 marca 2018

Tu miejsca brak na twe babskie łzy [14]

Dziewczyna prychała, fukała, marszczył brwi i kręciła głową, słysząc moje słowa. Końcowo odgarnęła złoty kosmyk na ucho, spojrzała na mnie z iskierką w oczach i wstała powoli. Dało się dostrzec uśmiech powoli malujący się na twarzy i lekkie rozbawienie.
— A mam jakikolwiek wybór? — mruknęła, stając obok mnie i dalej tak ładnie się uśmiechając z tymi świecącymi się, zielonymi ślepkami, lśniącymi włosami, które w przeciwieństwie do moich nie miały rozdwojonych końcówek i tym pierwiastkiem przewalskości, który dodawał plus ileś tam punktów do uroku osobistego. — A więc prowadź, Renee, prowadź! — powiedziała, podchodząc do mnie i całkowicie ignorując chlew, który pozostawiła na stoliku. Przynajmniej tyle dobrego, że nie zdecydowała się od razu tego uprzątnąć. Małe kroczki, małe kroczki, a skończymy z nawet ogarniętą i może trochę bardziej żywotną dziewuchą, dla której nauka już nie będzie aż tak ważna.
Bo co zrobi potem? Gdy to nie będzie jej już tak bardzo potrzebne? Czy poradzi sobie w takim przeciętnym życiu, gdzie nikt na każdej uliczce nie będzie pytał jej o skutki uboczne spowodowane powąchaniem ostrokrzykłaka?
Machnęłam dłonią na myśl, wzięłam dziewczynę pod ramię i wyprowadziłam ją z pomieszczenia. Byle móc już się pozbyć tego gorąca i obrzydliwego zapachu jakiś nowo wyhodowanych roślin, które miały to odstraszać te obrzydliwe szczury. Ich fala nadeszła już dawno, ale jakoś trzeba było pozbyć się jeszcze niedobitków, którzy dalej błądzili po korytarzach.
— Wolisz kawę, czy herbatę? — spytałam, zerkając na nią kątem oka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis