Zrobiło się gorąco, upalnie i nastąpił ten czas, gdy musiałem zaczesywać włosy do tyłu i po prostuje wiązać. I jak bardzo tego nienawidziłem, dosłownie całym sercem i duszą, to niestety ratowało mnie to przed zapoconą twarzą (no może troszkę przesadzałem) oraz posklejanymi włosami (które i tak się sklejały, ale nie było to tak bardzo widoczne).
A piękne, słoneczne dni kuszą, żeby się przejść. Poobserwować. Poprzyglądać się i pooglądać, rozkoszując się przy okazji prażącym słońcem, bezchmurnym niebem i świętym, idealnym spokojem, bo dzięki tej ogromnej gwieździe na niebie nikomu nie chciało się krzyczeć, biegać czy popychać innych ludzi. Po prostu, wszyscy sennie snuli się wokoło i nikomu nie chciało się nikogo zaczepiać. Dlatego w pewnym momencie trafiłem na właśnie taką dziewczynę, chowającą się przed palącymi promieniami spadającymi z nieba, w cieniu drzewa. Uśmiechnąłem się pod nosem, po cichu obserwując, jak osóbka macha ołówkiem w lewo i prawo, tworząc jakieś ciekawe szkice na kartce. I w końcu mnie przyuważyła, w końcu podniosła wzrok, spoglądając na mnie rozkojarzona. Skinąłem głową na powitanie.
— Witam, witam i o zdrowie się pytam — powiedziałem, parskając śmiechem i pokazując zęby w szerokim uśmiechu. — Nie jest panience tutaj za gorąco? — zagaiłem, rozglądając się wokoło, jakbym chciał pokazać, jaka temperatura panowała tego dnia. — Łatwo się ugotować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz