środa, 28 marca 2018

Konfrontacja grupowa [X]

— Kurwa, mnożyli się ci starzy jak króliki, czy jak? — wypaliłem w końcu, bo zdecydowanie ten stres nie był niczym przyjemnym i potrzebowałem drobnej odskoczni, a przy okazji serio nie byłem w stanie pojąć, skąd wyskakiwało nagle tyle rodzeństwa Heather. Nie zdziwiłbym się, gdyby nagle wyskoczyłby cały dziki klan, tańcząc przy okazji kankana. No, może z wyjątkiem Miraclesa, on bardziej wyglądał na ten typ, który spiorunuje cię wzrokiem, zanim jak Foma wykona kilka kształtnych piruetów. — Serio, Heat. Najpierw nie masz żadnego rodzeństwa. Potem Sky. Pojawił się James, pierdolony, Miracles, a teraz w końcu masz kolejną siostrę? Nie zapomniałaś wspomnieć nam może o jakichś jeszcze szczególnie ważnych informacjach? — Parsknąłem pod koniec pod nosem, zaczynając zastanawiać się na głos, przy akompaniamencie mruczenia Jamesa, odnośnie tego, na czym świat stoi.
— To co, próbujemy od nowa? — rzucił ktoś, już chyba sam nie wiedziałem czy to ja, czy to samo się wymsknęło, ale sądząc po zdziwionym wzroku pozostałej dwójki to mnie musiało jebnąć. Niepewne skinięcie głową dziewczyny, chyba potwierdzające mruknięcie chłopaka.
A może było warto? Spróbować, zapomnieć, udać, że się rozumie, może w końcu nam wszystkim wyjdzie?
— Chodź, zrobisz nam czekoladę — rzucam i dłonią macham w kierunku drzwi, bo gorący napój jest chyba własnie tym, czego nam potrzeba w tym momencie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis