Ale przede wszystkim był to zawód. Zawód, że mimo wszystko, doskonale wiedział, że nienawidzę grzebania w głowie. Że zmuszanie do czegoś innych ludzi jest dla mnie obrzydliwe, tak teraz nie mogłam nawet patrzeć na chłopaka, bardziej rozmyślając, czy muszę tu być.
I nagle pojawiła się myśl. Ta, która ponownie nie należała całkowicie do mnie.
Przecież nie musisz.
To moi przyjaciele, chciałam zaoponować cicho, ale nawet dla głosu w mojej głowie brzmiało to jak słaba wymówka.
Właśnie widzę.
Nie chcę ich stracić, oplotłam się mocniej własnymi ramionami.
Ale nie możesz utrzymać, prawda?
Ręka sama poszła do przodu. Odtrąciła dłoń wyciągniętą w celu pomocy, może nawet niosącą ukojenie. Nogi wstały na życzenie głosu, zaczynając robić krok w stronę drzwi. Wyprost, utrata kontroli, usta wykrzywiły się w zranionym uśmiechu, który nie należał do mnie.
To chyba przeraziło mnie bardziej niż sytuacja sprzed chwili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz