Odprychnęłam. Zadufany, uważający, że stoi nad wszystkimi, a reszta może tańczyć walca wokół niego, jak on rozkaże. Niech nawet sobie nie myśli, że ja do tej „reszty” należę. Podszedł bliżej. Przed chwilą przykulony, lekko pochylony do przodu, teraz wyprostował się, przez co uwypukliła się nasza różnica wzrostów. Stąpał pewnie, ale nie lekko, wręcz troszkę ociężale, choć każdy krok był przemyślany i staranny. Ciekawe, jak wygląda w tańcu.
— Panna się chyba przeliczyła, dajmy światło na tą sprawę — prychnął, spoglądając na mnie z góry. — Oczywiście, zna panna doskonale wszystkie moje poglądy — warknął. Ojoj, słaby punkt? — A to mnie oskarża o nadintepretację?
— Nie odpowiedział pan na moje pytania — zauważyłam, chowając dłonie za sobą i stukając czubkami pantofli. — Może powinnam je przypomnieć? — dodałam po chwili, chcąc wbić szpilkę jeszcze bardziej, skuszona wizją wybuchu zawsze opanowanego chłopaka. Ciekawe, jak to wygląda. — Ja za to bardzo chętnie odpowiem. — Uśmiechnęłam się. — Przecież nie powiedziałam, że wszystkie. Ale sądząc po naszej rozmowie... Niektóre wymagałyby przemyślenia. Oczywiście te, o których wspomniałam na początku naszej dyskusji. No chyba że woli pan nie myśleć i tonąć w pustych komplementach od ładnych dziewczynek, które uważają pana za idealnego, bardzo proszę, chętnie na to popatrzę. — Kolejna struna zahaczona, kolejna wydała z siebie tak bardzo nieczysty dźwięk. Był jak instrument. A ja go z każdą chwilą coraz bardziej rozstrajałam, czekałam, aż wszystkie struny puszczą. Tak, tak, Panie Hopecraft, widziałam to drgnięcie, nie jestem ślepa. — Może po prostu ma pan przerośnięte ego, które jest uzależnione od komplementów? A zresztą, kto takiego nie ma! — Parsknęłam śmiechem. — W końcu każdy lubi być pochwalony jak grzeczny piesek u nogi, czyż się pan nie zgodzi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz