niedziela, 22 października 2017

Od Van, CD Hanabi

Ciekawość, która powoli zamienia się w przerażenie i twarz, na której jeszcze przed sekundą był szeroki uśmiech, a na której teraz został już tylko smutek. Kiedy dziewczyna wspominała, że coś ją odciągnęło od malowania, spodziewałam się jakiejś pasjonującej opowieści lub nowego ekscytującego hobby, a nie smutnej historii o śmierci najbliższych. Chciałam podbiec do niej, przytulić i przeprosić, lecz wiedziałam, że skończy się to płaczem z mojej strony i otwarciem jej właśnie zagojonych ran. Spojrzałam na dziewczynę i ujrzałam lekki, wymuszony uśmiech, pod którym kryły się ledwo podtrzymywane łzy. Choć wiele czasu musiało minąć od wypadku, ona nadal to świeżo wspominała. Odwróciła się na krześle, machając fioletowymi włosami i na nowo zamoczyła pędzel w farbie. Chciałam coś powiedzieć, jakoś ją pocieszyć, pomóc, ale nie wiedziałam jak. Żadne słowa nie wydawały mi się odpowiednie. Zamiast tego wstałam, zrobiłam herbatę, podeszłam z nią do dziewczyny, położyłam ją na stoliku i spojrzałam na obraz. Niewprawiona ręka niepewnie stawiała kreski, choć widać było, że szybko sobie wszystko przypominała.
— Bardzo ładnie, szybko ci idzie. Jak chcesz, żeby włosy wyglądały bardziej realistycznie, to możesz dodać trochę tej żółtobrązowej farby z tego dużego pudła w rogu. — Skinęłam na nie głową, zastanawiając się nad dziewczyną z obrazu. Jasne włosy, szmaragdowe oczy, wystawiony w górę figlarny nosek. Nikt inny jak nie Wanda Przewalska stała na piaszczystej dróżce, w zielonej sukience, trzymając w ręce duży żonkil. Za nią drewniany domek i szeroka łąka. — Podarujesz go Wandzi, jak będzie gotowy? Myślę, że mógłby się jej bardzo spodobać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis