— Jak rozumiem, pan za to wie wszystko o każdej sytuacji i to pan tutaj jest od wyciągania wniosków? Gratuluję, wydawało mi się, że bycie wszechwidzącym należy do zadań stworzeń bajkowych, narratorów i bogów. — Może się wygrażać, krzyczeć i walczyć, ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że miałem rację, jak zwykle resztą. Przyjrzałem się jej przez moment, dostrzegając jeszcze większe podobieństwo między nią i chłopakiem Dextera. Ale jednocześnie różnice również zostały uwypuklone. Tam gdzie Foma był swobodny, elegancki i gładki, Wanda była nieco sztywna, bardziej sztampowana i ostra, pełna ostrych krawędzi, które tylko prosiły, żeby zahaczyć o nie i się skaleczyć. — Sama się na to porwałam? Słucham, w jaki sposób? — Nagle zaczynałem rozumieć, dlaczego Dexter wspominając o chodzie Fomy, mówił o hipnotycznym ruchu. Równe, jednostajne kroki.
— Może powinnam jeszcze dygnąć? — dodała po chwili. — W końcu to Pan tu jest tym najważniejszym. Kobiety do kuchni i dzieci, mężczyźni do polityki! — Zaśmiała się. — Żarty żartami, ale naprawdę zaczynam martwić się pańskimi poglądami. — Przewróciłem oczami, podchodząc nieco bliżej.
— Panna się chyba przeliczyła, dajmy światło na tą sprawę — prychnąłem. — Oczywiście, zna panna doskonale wszystkie moje poglądy — warknąłem. — A to mnie oskarża o nadintepretację?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz