wtorek, 31 października 2017

Od Vene, CD Hanabi

Ku mojej uciesze zgodziła się pokazać mi swoje twory, a ja myślami trochę odleciałam do swojego domu, który bardziej przypominał galerię albo jakąś szkółkę artystyczną, co w sumie niewiele mijało się z prawdą. Z delikatnym uśmiechem przysłuchiwałam się słowom Hanabi, która wyrzucała z siebie kolejne frazy. I nie było to irytujące czy upierdliwe, wręcz przeciwnie, przyjemne i w jakiś sposób odprężające. Przypominało mi to trochę siedzenie na herbatce pod cytrusowym drzewkiem z siostrą gadającą o literaturze, która najwidoczniej nie była najmocniejszą stroną ciemnowłosej.
Dziewczyna zamilkła na chwilę.
— Za dużo mówię?
Pokręciłam przecząco głową z uśmiechem, jednocześnie zerkając na zegarek i za okno.
— Nie, wręcz posłuchałabym więcej. Miła odmiana od siedzenia w samotności z lornetką, ale coś mi mówi, że powinnyśmy się już zbierać. Mówiąc coś, mam na myśli porę. — Wskazałam ściemniające się niebo za oknem i wstałam ze swojego miejsca. — A literatura nie jest taka straszna, ale jeśli chodzi o rozszerzenia, to rzeczywiście wybrać coś, co będzie przyjemnością, a nie katorgą na egzaminach — powiedziałam z rozbawieniem, nim wyruszyłyśmy w drogę powrotną do akademii, podczas której kontynuowałyśmy naszą rozmowę. A dokładniej to ona mówiła, a ja słuchałam, co jakiś czas wtrącając słowo lub dwa oraz czując, że jakoś czas płynął milej i wolniej. To był naprawdę miły dzień. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis