Krążyliśmy po sali muzycznej, sunąc na boki. Byłam zła na Varena, a jednak patrząc w te oczy, nie mogłam się oderwać. Utonęłam i choć na razie było mi tak dobrze, gdzieś z tyłu głowy głosik podpowiadał mi, że to tak nie zostanie i że zaraz któreś z nas coś zepsuje. Muszę przyznać, że czas spędzony na parapetówce nie był najgorszy, ale wiedziałam, że to jeden wieczór, w dodatku w towarzystwie alkoholu. Nie znosiliśmy się, przeszkadzaliśmy sobie nawzajem w wielu rzeczach. Nie tylko za bardzo się różniliśmy, ale również dzieliliśmy nie najlepszą przeszłość pełną kłótni.
— To za co tym razem chciałaś na mnie nawrzeszczeć? — spytał, drocząc się ze mną. Prosił się o nawrzeszczenie na niego. A zresztą, czego się spodziewałam, wiedziałam, że coś takiego zrobi. Stanęłam, gwałtownie odsuwając się od chłopaka.
— Dzięki, że mi przypomniałeś, chciałam ci powiedzieć, że na tym świecie są jeszcze inni ludzie, którzy także chcieliby pracować i doceniliby ciszę — powiedziałam, coraz bardziej podnosząc głos. Miałam ochotę krzyczeć. I płakać. Wyjść z tej szkoły. Dobrze, że miałam taki miły weekend z Herą w planach. Nie mogłam tego znieść. Odwróciłam głowę, bojąc się, że z oczu zaczną mi lecieć łzy. Dostałam gęsiej skórki i teraz miałam już tylko ochotę wtulić się w kanapę z herbatą. — Dlaczego? — Chciałam dalej krzyczeć, żeby w końcu usłyszeć jakąś reakcję, ale z gardła wyszedł mi tylko szept. Nie miałam siły wstać i uciec, więc tylko skuliłam się jeszcze bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz