czwartek, 28 września 2017

Od Heather, CD Amadeusz

Mężczyzna rozpoczął przeszukiwanie swojego umysłu w poszukiwaniu najmniejszego śladu, a ja zagryzłam wargę i zaczęłam bębnić paznokciem o ceramiczny kubek, rozglądając się po pomieszczeniu. Bałagan jak bałagan, choć mieszkanie z Jamesem i Dexterem w jednym pokoju upewniło mnie, że może być o wiele gorzej, a tu mieliśmy raczej do czynienia z bardzo uporządkowanym nieporządkiem. Sztalugi, rysunki, plamy od farby, całe mieszkanie uosabiało, jak bardzo zafascynowany sztuką był jego właściciel i nie mogłam zaprzeczyć - czuć było płynącą zewsząd inspirację. Po chwili wróciłam do wgapiania się w mężczyznę, który był moją ostatnią deską ratunku, iskierką nadziei czy cokolwiek innego, ponieważ nie miałam żadnych szans na wymyślenie mniej banalniejszego określenia przez, Stwórco, te oczy. To były naprawdę niesamowite oczy.
Krótka rozmowa telefoniczna dała mi wyraźnie do zrozumienia, że powinnam zatkać uszy i znaleźć sobie inne zajęcie. Bańka wokół mężczyzny zaczęła stawać się coraz bardziej wyraźna, a mieszanka emocji wyglądała na zdecydowanie zbyt prywatną, żeby ktokolwiek postronny mógł ją obserwować bez wyrzutów sumienia. Jeden z problemów empatów, nie dało się pozbyć wdzierania się do cudzych emocji, a przynajmniej o wystarczająco silnym esperze nigdy nie słyszałam. 
— Will? — Pora przestać słyszeć. W sumie, miałam lata praktyki. — Mam... mam drobną sprawę? 

x X x

Emocjonalna kulka zaczęła się powiększać, mętnieć, szarzeć, znikać, żeby na powrót stać się nagle wyraźną, żywą, wręcz namacalną, miałam wrażenie, że jeżeli wyciągnę dłoń będę w stanie dotknąć niematerialnej powłoki emocji mężczyzny. 
— Odezwie się, gdy czegoś się dowie. Póki co pozostaje nam jedynie przeczekanie tej chwilki, czy dwóch. — Zamrugałam, gdy jego nieco ochrypły głos wyrwał mnie z zamyślenia. Skinęłam ze zrozumieniem głową i zapadła w końcu lekko krępująca cisza. Wypiłam do końca herbatę, stawiając kubek na stole. 
— Przepraszam — zaczęłam. — Nie powinnam się panu zwalać na głowę — zaczęłam i urwałam. W sumie nie wiedziałam jak to do końca wytłumaczyć? Z jednej strony byłam zdecydowanie zbyt ufna  w stosunku do profesora i doskonale widziałam jak na dłoni, że w wielu momentach zachowuję się przy nim jak zwyczajna idiotka. A z drugiej coś dusiło w gardle, wściekało na tyle, że miałam ochotę płakać, ciążyło jak ta durna koperta, która zawsze wszystko psuła. Przełknęłam głośno ślinę, pociągnęłam nosem i udałam, że nie widzę zdezorientowanego spojrzenia mężczyzny, aż w koń... A, w dupie to już mam. — Chyba nie wrócę na przyszły rocznik — powiedziałam, a raczej zaskomlałam, dlatego odchrząknęłam, chcąc przestać się mazać. Cudownie, zły moment zmienił się w jeszcze bardziej kijowy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis