sobota, 30 września 2017

Od Amadeusza, CD Van

Nieobecny, pusty wzrok, który mimo że lawirował pomiędzy kartką, a ustawioną ekspozycją, zdawał się patrzyć nie na nie, a przez nie. Rozumiem, odcinanie się od rzeczywistości, ale dziewczyna zdawała się wpadać w istny trans. Gładkie ruchy nadgarstka, zdające się być w stanie pochwycić każdy, nawet najmniejszy detal świata. Oczy, które mimo wszystko dokładnie odczytywały otoczenie, wychwytywały każdą zmianę, każde zakrzywienie, nowy kąt padania światła.
Muzyka się przełączyła, nieco groźniejsza, dobitniej drażniąca ucho. Poprawiłem nogi, a czarnoskóra dziewczyna zdała się nawet nie zwrócić uwagi na zmianę melodii. Mocno zaparła się w swoim postanowieniu, ignorowaniu otaczających jej dźwięków. 
Ja sam stawiałem niedbałe kreski w rytm muzyki, powoli utrwalając powyginaną, jak paragraf dziewczynę. Krótkie, chaotyczne, twarde ślady grafitu na kartce. 
— Nie tak źle — mruknąłem, gdy zdecydowałem się poderwać z miejsca i oglądnąć pracę dziewczyny. Wybita z rytmu spojrzała na mnie, na kartkę, na taboret. Zaraz po tym dzika, entuzjastyczna reakcja. Odnosiłem wrażenie, że jeszcze chwilka i rzuci mi się na szyję, by wyściskać mnie za wszystkie czasy. Przewróciłem oczami, ale mimo wszystko się uśmiechnąłem. Da się? Da. — Tak, tak, nie ma za co, od tego tu jestem — rzuciłem od niechcenia. — Uważam, że dobrym pomysłem byłoby, gdybyś w niedalekiej przyszłości namalowała wywar. — Beznamiętny ton głosu, znudzony tak bardzo jak wyraz mojej twarzy. Emocje jak na grzybobraniu. — Możesz zacząć nawet teraz i tak przesiadujesz tu dobre trzy czwarte swojego czasu. — Nie zabrzmiało to miło, ale przynajmniej szczerze. Zabrałem to, co moje i po szybkim pożegnaniu ewakuowałem się z pomieszczenia. Wystarczająco ją [i siebie] dzisiaj udręczyłem.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis