sobota, 30 września 2017

Od Aureliona, CD Alex

— Jedziemy jutro do miasta? Wysłałem wymiary, dostałem prośbę o przymiarkę, jesteś mi do tego potrzebny. Muszą uwzględnić pazury, nie chcę, żebyś musiał je na siłę obcinać. To musi być nieprzyjemne. I wygląd, to też musisz ustalić. W końcu tobie mają się podobać, a ja nie wiem jakie buty lubisz, skoro żadnych nie masz. — Wysłuchałem chłopca, który dopiero co skończył "czyścić" kuchnię. Ukradł odsączonego z oleju burrosa i bez większych skrupułów wgryzł się w niego, nawet nie czekając na moją osobę, która wyławiała i wstawiała kolejne porcje.
— Możemy pojechać, skoro jest taka potrzeba. — Ogon zadrżał, smagnął mnie nerwowo po łydkach. Czy naprawdę musi on żyć własnym życiem? Chłopak skinął głowa i wziął kolejny kęs. Po chwili sam do niego dołączyłem. Nie było źle, dupy nie urywało, dało się to przemielić jęzorem, więc chyba jest dobrze. 
Nie wiem jakim cudem chłopak ubabrał się jedzeniem. Odnosiłem wrażenie, że byłby w stanie ubrudzić się suchym chlebem. Co prawda wytarł buzię, gdy go o tym poinformowałem, ale w dalszym ciągu kawałki jedzenia trwały na jego policzku i za żadne skarby świata nie mógł ich zlokalizować. 
Zacisnąłem szczęki, gdy moje palce zetknęły się ze skórą chłopca, delikatnie ściągnęły resztki z pyzatej buźki.
— Myślę, że podobne do koszykarskich byłyby dobre... albo jak trapery. Miodowe, albo czarne — mruknąłem, patrząc na niego z góry. Wrzuciłem dwa ostatnie burrosy na olej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis