Prawdopodobnie miażdżyłem sobie policzek, a kobiecie ramię, ale raczej ani mi, ani jej to za bardzo nie przeszkadzało. Było leniwie. Było dobrze. Było przyjemnie.
— Masz katar? — spytała nagle, na co wzruszyłem tylko ramionami, bo może, nikt tak właściwie nie wie. Wróć, wie i bardziej niż pewne było to, że to nie tylko katar, ale i pewno całe grypsko się do mnie zatargało. No, a mówiłem sam sobie, żeby w te deszcze nie wyłazić i co? I tyle było z moich mądrości, bo przecież żarło się skończyło, to trzeba było skoczyć do miasta, do monopolowego, a parasola nie miałem i masz babo placek. Choróbsko jak się patrzy. — Nie powiedziałabym, że ochy i achy, takie tam, przeciętne raczej, ale nie jest złe. Ale autorka musiała być kreatywna, by wymyślić takie relacje i w ogóle, to przyznać muszę. — Pokiwałem głową, przymykając jeszcze klejące się oczy i jeszcze raz, bo jakby było mi mało, się poprawiając, co pewno i ją i mnie do szału już powoli zaczynało doprowadzać.
A potem tylko zaczęła czytać. Nawet jeśli na początku zwracałem uwagę na słowa, na historię, którą opowiadała, to szybko mnie znudziła, bo jednak byłem wzrokowcem, a wszystko tak dziwnie napisane, że za Chiny nie chciało mi się wbić w tabelkę mojego gustu. Dlatego wyłączyłem się i skupiłem na mruczącym, cichym, ale jakże cudownym głosie kobiety, której słowa delikatnie łaskotały uszy i przyprawiały o ciarki na całej długości kręgosłupa, bo o Karmo, mów mi tak więcej.
— Co za zawistne istoty — burknąłem w pewnym momencie, gdy jeden fragment wbił mi się mocniej w podświadomość. — Prawie jak Renulka. Wandziu, jak myślisz, co mają w głowie osoby, pisząc takie rzeczy? Co tam się kłębi, żeby być w stanie nawymyślać tyle pierdół i powiązań, moralności postaci. Masz jakieś chusteczki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz