czwartek, 26 kwietnia 2018

Pogoda bywa nieprzewidywalna [13]

Przysięgam zrobiła dokładnie to, co radziłem jej zrobić, nagle stała się dumniejsza, wpychając klatkę piersiową do przodu i zadzierając nos do góry. Wszystko z lekko przerysowaną próżnością i pewnością, ale, och, jaka ona była w tym wszystkim urocza. Cały czas nie mogłem się wyzbyć tego przyjemnego uczucia słodkości i ciepła, gdy na nią spoglądałem. Posłała mi przyjacielski uśmiech, a ja już po raz kolejny odwzajemniłem się tym samym.
— Mówisz jak moja mama — oświadczyła, a mi chyba pozostawało tylko parsknąć nerwowym i zdecydowanie zbitym z tropu śmiechem, podrapać się po głowię i powrócić do postawy sprzed chwili.
— No cóż, najważniejsze to dbać o swoją rodzinkę, prawda? — zauważyłem, cały czas śmiejąc się cicho pod nosem. — Nie no, o dziwo całkiem dużo, oczywiście bliskich mi osób powtarza, że czasami mają wrażenie, że to ja je karmiłem, gdy były małe. Takie tam, matczyna intuicja się gdzieś we mnie zalęgła najwidoczniej, mama dobrze wychowała i takie są efekty, nieprawdaż? — stwierdziłem, opierając parasol na ramieniu i przytrzymując go jedną dłonią, a drugą rozłożyłem w bezradnym geście, nie do końca wiedząc, co ze sobą począć. — Lepsze to, niż bycie cały czas chujem, przepraszam za słownictwo, tak jak mój brat — mruknąłem pod nosem, po chwili reflektując się, że naprawdę to powiedziałem. — Znaczy mi też się to zdarza, może czasami ciut za często, no ale żeby cały czas, kurwa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis