poniedziałek, 25 września 2017

Od Jamesa, CD Hanka

— Jak ty to...? — zapytała, uśmiechając się— A co do rodziny, to mieszkam z ciotką — wyjaśniła.
— To co teraz? — zapytała, rzucając okiem na stertę ubrań. — Meldujemy w sekretariacie, że jest okej, a potem sprzątamy? — zapytała. Rozejrzałem się wokoło, zastanawiając się, jak bardzo dzisiaj wyprułem się z dziennej porcji magii. Zdecydowanie złym pomysłem było ogarnianie wszystkiego w takim stanie, zwłaszcza, że dłonie powoli zaczynały piec i mrowić, a to zawsze zaliczało się do złych znaków, jeżeli nie gorszych od tych jeszcze nieco bardziej złych. A zresztą, zaraz panienkę uprzejmie odstawimy do pokoju po wprowadzeniu, a ja będę mógł pojęczeć na osobności z bólu. 
Dziwne, zazwyczaj mogłem użyć większej ilości mocy, zanim zaczęło boleć.
— Nie martw się — powiedziałem do dziewczyny, klaszcząc w dłonie. Ponownie pojawiło się kilka iskierek, mniej lub bardziej widocznych, a rzeczy stopniowo zaczęły się unosić, jakby lewitując. Proste, przydatne zaklęcie, wymagające trochę wysiłku, ale pozwalało szybko ogarnąć burdel. Nie ukrywajmy, wszędzie leżały otwarte pudełka, stosy ciuchów różnych i różniejszych, nie wspominając o poukładaniu tego do kupy. 

x X x 

Minęło kilka dni, właściwie tygodni. Egzaminy przyszły, egzaminy poszły, a ja mogłem cieszyć się dostatecznie dobrym wynikiem, żeby nie martwić się ewentualnymi konsekwencjami. Siedziałem w sali przeznaczonej na spotkania samorządu, wypełniając jakieś papierki i rubryczki, do czego zmusiła mnie Heather, jednak moją uwagę przyciągnął cichy tupot pod drzwiami. Ktoś po raz kolejny przechodził korytarzem i znowu była to ta sama osoba. W końcu podszedłem do drzwi, zaciekawiony otwierając je akurat w momencie, gdy przechodziła.
— Hanka? — Zamrugałem zdziwiony. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis