Chłopak gwałtownie wstał z ławki, po czym delikatnie się uśmiechnął i cicho odchrząknął, najprawdopodobniej chcąc się pozbyć z gardła flegmy lub innej ludzkiej wydzieliny. Było to możliwe, zważywszy na porę roku. Ugh, niedługo to wszystko zacznie pylić, ciekawe ile jeszcze odkryję w sobie alergii. Pyłki, roztocza, sierść, grzyby, jedzenie... Szykuje się fenomenalny rok bez leków na odporność, nie ma co.
— Dobrze trafiłeś, Anders Ulam jak mniemam? — Niepewnie pokiwałem głową, potwierdzając, że jestem tym, za kogo mnie ma. — Foma Dymitr Przewalski, miło mi poznać, to właśnie ja ciebie oprowadzę po szkole — przedstawił się.
Energicznie wyciągnął do mnie rękę, a ja dość niezręcznie przełożyłem wszystkie bagaże do drugiej dłoni i uścisnąłem wreszcie jego kończynę. Na szczęście chłopak, przynajmniej na razie, nie wydawał się jakoś szczególnie straszny czy odpychający. Ugh, ciekawe, jacy będę ludzie z mojego roku. Ciekawe czy w ogóle będą ludźmi.
— Ty-tylko jeszcze... Czy mogę gdzieś jeszcze zostawić te wszystkie torby? — zapytałem cicho, na szczęście mój głos już nie drżał jak u trzynastolatka z mutacją, tak jak to robił jeszcze chwilę wcześniej.
Może nie schrzaniłem tak do końca tego głupiego pierwszego wrażenia? Ugh, pewnie i tak troszeczkę już wyszedłem na taką leciutką ciotę. Ale tylko troszkę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz