Miękki był, cudny był, kochany był i dlatego oglądałem go z uśmiechem na twarzy i chichotem, który wyrywał się z płuc, gdy uderzał swoją twarzą o mój brzuch, potykał się, nie mógł wyplątać z materiału et cetera.
Ryknąłem, gdy uderzył stopą o mebel, parsknąłem, gdy brodził przez nasze ubrania i gdy w końcu z trudnością wdrapał się na moje biodra, zaciskając w zębach paczuszkę z kondomem.
Jak bardzo chciałem się wtedy śmiać, odrzucić głowę i schować twarz w zgięciu łokcia, becząc z rozbawienia, to nawet nie wiecie.
Ale tylko uśmiechnąłem się szeroko, kładąc dłonie na ładnych biodrach i gładząc je delikatnie, zahaczając namiętnie o gumkę jego bokserek.
A jak już coś zrobiłem, to przesunąłem materiał tak, żeby tyłek miał cały odsłonięty, a same gacie wrzynały mu się w fiuta i przyciskały go do podbrzusza.
Zacisnąłem język pomiędzy zębami, zerkając na niego z szyderą w oczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz