wtorek, 24 lipca 2018

Niby nic [38]

Chwile rozpusty, przyjemności i cudownego lenistwa, gdzie wszystko wydawało się być łatwiejsze, ładniejsze i przeplecione... Czymś więcej, niż tylko pustymi jękami, zostały szybko ukrócone, urwane, odjęte mi od ust, bo widocznie znowu w mózgu chłopaka przełączyła się jakaś kontrolka, która kazała nagle przygnieść mnie do materaca, wręcz w niego wbić, gdy sam zaczął ponownie zabawiać się moim ciałem.
Warczał, syczał, drapał, zachowywał się dziko, zwierzęco. Drażnił, pogrywał, doprowadzał do szaleństwa.
Palce badały ciało, usta badały ciało, włosy rozsypywały się po mojej klatce piersiowej, gdy atakował moją skórę na brzuchu. Zahaczył o nią zębami, przygryzał, zasysał się, zabawiał na wszelakie możliwe sposoby, gdy ja cierpiałem pod nim katusze, bo sam nie mogłem zrobić absolutnie nic.
Dlatego jęczałem coraz głośniej i coraz częściej, już nawet oszczędzając sobie sapnięć, czy innych dźwięków. Przeciągłe pomrukiwania, czasem nawet dość ciche, urywane krzyki, a wszystko przeplatane dźwiękiem pracującego łóżka i mokrej skóry, czy ust, które namiętnie mlaskały. Nawet pieprzony język Walsha, który zaprawdę wyczyniał tam cuda, był głośniejszy, niż ustawa przewiduje.
Odchyliłem głowę, wbijając ją mocno w materac i wręcz łkając, bo nawet wypchnąć bioder nie miałem jak. Przygniatał mnie, trzymał, uciskał, nie pozwalał na najmniejszy ruch, a ja?
A ja dostawałem prawdziwej kurwicy, gdzie szarpałem prześcieradło, gdzie prawie łamałem sobie kark, gdzie agresywnie przesuwałem stopami po łóżku, podwijając przy okazji palce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis