poniedziałek, 23 lipca 2018

Niby nic [32]

Zadowolone mruknięcie wyrwało mi się ukradkiem z gardła, gdy szczupłe, długie dłonie z łatwością przewróciły mnie na plecy i zmusiły do pozostania pasywem, na co już w sumie chyba nie chciałem narzekać i nie miałem po co. Uśmiechałem się mimowolnie, gdy drugie ciało tak namiętnie padło na to moje, gdy otarło się o nie, gdy znowu znalazło się tak blisko, tak dotkliwie, tak dobrze.
Zagryzłem wargę z cichym jęknięciem, dalej szczerząc się jak głupi do saera i przy okazji oddając się tym małym pieszczotom. Drgnąłem, gdy te pieprzone palce znalazły się w moich włosach, a potem syknąłem, bo te same pieprzone palce pociągnęły je mocno. Za mocno. Szybkie odciągnięcie głowy, wyeksponowanie szyi, do której za chwilę się przyssał. Całusy, podgryzania, malinki.
Standardowy zestaw erotyczny numer trzy.
Dosięgnąłem dłonią jego pleców, drapnąłem tę miękką skórę raz, czy dwa, zacząłem badać opuszkami każdy fragment, przy okazji go do siebie przyciągając i mrucząc, gdy język i ciepłe wargi ponownie zawitały w okolicach mojej żuchwy.
Jak ostatni prawiczek wypchnąłem biodra w jego stronę, musnąłem kroczem to jego, ponownie sapnąłem i ponownie zacisnąłem oczy, gdy uścisk na włosach się wzmocnił.
Nawet nie chciałem myśleć, na jak bardzo zdesperowanego wyglądam.
Zresztą, jedyną rzeczą, o której chciałem myśleć, był Walsh. Cały on. Wszystko, co miał do zaoferowania i wszystko, czym mnie obdarzał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis