Zamarł na chwilę, jak zwierzę, które przed chwilą wyczuło swoją ofiarę lub, prędzej, właśnie ta ofiara, która dosłyszała jakiś szelest w pobliskich krzakach. Uśmiechnąłem się, może lekko, a w to lekko wchodziło i za bardzo kpiąco, ale kto by się tym przejmował, prawda?
Westchnął cicho zrezygnowany, podniósł na chwilę wzrok, a na chwilę szybko zanurkował w moją stronę, aby złączyć jeszcze na chwilę nasze usta. I może i przygryzł moją wargę, i może zrobił to ciut za mocno, ale jakoś zbytnio mnie to nie obchodziło, bo przecież to nie ja z tej naszej dziwnej dwójki potrzebowałem ciepła i czułości.
Chyba.
Odsunął się ode mnie, pokiwał głową szybko, jakby chcąc, by przerwa nie trwała zbyt długo, a ja z tego powodu naprawdę się ucieszyłem, bo w końcu mogłem powrócić do tej mojej całej Walshowatości, zająć się tym, czym chciałem się zająć od samego początku. Podniosłem się gwałtownie z wielką przyjemnością, zrzucając z siebie chłopaka, aby następnie przygnieść go agresywnie swoim ciałem i odchylić jego głowę, pociągając za niebieskie włosy, by móc dostać się do tej, szczerze mówiąc, przysięgam, bardzo ładnej i smukłej szyi, która zachęcała, aby przygryźć na niej skórę, zostawić jak najwięcej malinek i po prostu pokazać, że nie tylko ja siedziałem podczas seksu na dole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz