poniedziałek, 23 lipca 2018

Niby nic [24]

Szybkie, nieco chaotyczne ruchy, przeplatane stęknięciami, przygryzaniem warg, tych swoich, jak i towarzysza. Dotyk był dobry, przyjemny, miękki. Opuszki palców łagodnie łaskotały ciało, przyprawiały o gęsią skórkę i prowadziły do mojego nagłego napinania mięśni, wciągania brzucha i delikatnego chuchania w usta Walsha.
Jak zawsze, hipnotyzował, posuwał się leniwie, aczkolwiek przemyślanie, obserwując przy tym moje zachowania i wciąż napastując pragnący dotyku organizm.
Z czystą satysfakcją całowałem te nieco twardsze od moich, tak ładnie uformowane i tak dobrze smakujące usta, cieszyłem się, chłonąłem Adama całym swoim ciałem, wszystkim, co miałem, tak cholernie pragnąłem więcej i więcej, aż do momentu, w którym byłbym całkiem wypełniony pieprzonym Walshem.
— Mogę? — spytał w końcu, gdy zdążył już dotrzeć dłońmi do moich spodni, odciągnąć je lekko od mojej osoby i dalej oddychając ciężej, prosto w moje wargi i siły wyższe, byłem walonym fuksiarzem, szczęściarzem et cetera.
Wizja spokojnej kawy, czy chłodnego piwa z mężczyzną odpłynęła w siną dal, wraz z moim zdrowym rozsądkiem i resztkami jakichkolwiek procesów myślowych.
— Za chwilkę — mruknąłem w odpowiedzi, zjeżdżając dłońmi z karku, na którym co chwila ciągałem delikatnie włosy chłopaka, wprost na policzki mężczyzny.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie uśmiechnąłem się szczerze, tym leniwym uniesieniem kącików ust, gdy mogłem w końcu spojrzeć na twarz mężczyzny. Spojrzeć w sposób inny, uważny, przyglądnąć się z beztroską i lekkim zapomnieniem.
Przetarłem kciukami skórę, zarysowałem opuszkami te małe wory pod oczami, tymi ładnymi, niebieskimi oczami, by w końcu ponownie przyciągnąć do siebie twarz mężczyzny i ucałować go nieco ospale.
Z czułością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis