— Za chwilkę — mruknął i mało brakowało, żebym warknął z oburzeniem, bo nawet jeżeli chciałem się delektować nim całym, w spokojnym, wolnym tempie i bez pośpiechu, to daleko mi było do osoby, która leniwie kocha się z drugą. Możliwe, że po prostu chciałem się pieprzyć, na chwilę zapomnieć o tym wszystkim, odpłynąć z głową schowaną w jego szyi i słyszeć słodkie, satysfakcjonujące westchnięcia.
Ale w końcu się tak ładnie uśmiechnął, spojrzał na mnie z błyskotkami w oczach i jak nie mogłem pozwolić mu na to wpatrywanie się we mnie jak w pieprzone dzieło sztuki, rzecz świętą i najświętszą.
Pozostawało zastanawiać się jak bardzo wpadł i jak bardzo będę musiał go zranić, by przywrócić mu to normalne, Oakleyowe tempo.
Przyciągnął mnie do siebie, tak delikatnie i przysięgam, coraz bardziej mnie to irytowało, podburzało do szybszego działania, bo nie chciałem nic o smaku wanilii, nie chciałem dawać pieprzonej nadziei, nawet jeżeli nie miałby być to nasz ostatni seks. Tylko seks.
Pocałował, znowu ze zbyt dużą delikatnością, co przechyliło szalkę. Warknąłem, by zaatakować mocniej, dłonie przenieść na materac i weprzeć się w niego, podgryzając i próbując nawrócić na odpowiedni tor działania, przypomnieć, że jeżeli chciał czegoś, co miałoby w sobie choć zalążek miłości, a nie samo pożądanie i, bądźmy poważni, po prostu napalenie, to trafił na zdecydowanie złą osobę.
Ponownie odsunąłem się od chłopaka, dysząc ciężko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz