niedziela, 22 lipca 2018

Niby nic [20]

— Nie, raczej trafiło na twardą sztukę — odparł szybko, szczerząc się niemiłosiernie szeroko i przy okazji odwracając się w moją stronę, na co nie powiem, nie narzekałem. Ba, oczy pewnie mi się rozjarzyły jak jakieś pierdolone świetlówki, bo, oh, to ciało, to zajebiste, kurwa, ciało. Bezczelnie do mnie podszedł, machając, prawdopodobnie nieświadomie, tymi biodrami, kusząc niemiłosiernie i za chwilę chwytając okulary, bezwstydnie zahaczając palcem o skórę na moim policzku. Uniosłem delikatnie brwi, ściągnąłem niego usta i wypuściłem szybko powietrze z płuc, gdy podciągnął szkła na sam czubek mojej głowy. Wszystko szlag trafił. Nie widziałem. — Mówiłeś, że ich nie lubisz, prawda? — Odetchnąłem z uśmiechem, który leniwie wtargnął na moją twarz, gdy mężczyzna wydał z siebie niski pomruk, tak miło łaskoczący w uszy. — Nie żeby mi przeszkadzały... — I te palce, te pieprzone, długie palce, które tak uważnie przejeżdżały po mojej twarzy, badały ją, muskały opuszkami, drażniły, łaskotały, przyjemnie głaskały. Zacisnąłem usta w wąską linię.
Oszaleć idzie.
Zwariować można.
Chciałem dalej bezczelnie gapić się na zamazaną, pierdoloną plamę jego twarz, ale pod wpływem dotyku przymknąłem delikatnie oczy, uśmiechając się błogo i ciesząc chwilą.
Wsunąłem ręce na jego uda, ścisnąłem je delikatnie, oh, cholera, jaki on jest szczupły przejechałem ciekawskimi dłońmi to w dół, to w górę, dosięgając w końcu szlufek i wsadzając w nie palce wskazujące. Nie czekając dłużej, pociągnąłem je delikatnie, przysunąłem go o te pół kroku.
— No, do najulubieńszych rzeczy nie należą — prychnąłem cicho, spoglądając na niego z dołu. Puściłem szybko te nieszczęsne spodnie, odsunąłem się nieco i sięgnąłem do oprawek, żeby ściągnąć je na nos i uśmiechnąć się delikatnie.
No co jak co, ale jak miało do czegokolwiek dochodzić, to jednak chciałem go widzieć, dobrze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis