— Okey — stwierdził, uśmiechając się bardzo słabo, ale to bardzo i przysięgam, nigdy nie widziałem go w takim stanie. I może tylko przez chwilę chciałem to wszystko rzucić w cholerę, cofnąć czas za pomocą jakiegoś przybłąkanego espera i wycałować go, póki mogłem to robić, nie przejmując nie niczym innym.
No cóż, niektóre rzeczy jednak należały do niemożliwych.
— Spróbuję. Miłego życia, Foma, zasługujesz na nie. Sensownego chłopaka, który będzie umiał rozmawiać — mruknął, poszerzając uśmiech na twarzy, a ja pokręciłem głową, bo przecież przez te cztery lata nauczyłem się już czytać z tych zielonych, naprawdę kochanych oczu.
Westchnąłem, nerwowo rozglądając się na boki i włożyłem dłonie w kieszenie.
— Wierzyłeś kiedykolwiek w to cholerne przeznaczenie? — zapytałem i odwróciłem się na pięcie, chcąc podejść do łóżka i choć trochę wyrównać pogniecioną wcześniej przeze mnie pościel. Wyprostowałem się, spoglądając na chłopaka, który dalej stał jak kołek w środku pokoju, przez ramię. — Bo jeżeli mam być szczery, to ja nie. W sensie wszyscy lubią powtarzać, jak to ludzie nie są dla siebie przeznaczeni, a później wychodzi to, co wychodzi i no — oświadczyłem. — Albo po prostu przeznaczenie jest kurwą, sądząc po mojej uszkodzonej nodze, bo chyba chodzi o to, żebym nie miał, co ze sobą począć w życiu — dodałem szybko i parsknąłem beznadziejnym śmiechem. Usiadłem na łóżko i zgarbiłem się, chowając twarz w dłoniach.
Za dużo, zdecydowanie za dużo emocji, a ja zaczynałem paplać jak szaleniec.
— Powiedz mi, jak to jest, że nasza ostatnia tego typu rozmowa prawdopodobnie będzie tą najlepszą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz