— Wierzyłeś kiedykolwiek w to cholerne przeznaczenie? — zapytał, zaczynając krążyć po pokoju, chyba nawet coś przestawiać, poprawiać, ale mój umysł nie do końca jeszcze wszedł ponownie do fazy rejestrowania prostych faktów i na razie zajmował się przetworzeniem poprzednio uzyskanych danych. Które najchętniej skasowałbym w odmętach pamięci, ale to już przecież swoją drogą. — Bo jeżeli mam być szczery, to ja nie. W sensie wszyscy lubią powtarzać, jak to ludzie nie są dla siebie przeznaczeni, a później wychodzi to, co wychodzi i no — oświadczył. — Albo po prostu przeznaczenie jest kurwą, sądząc po mojej uszkodzonej nodze, bo chyba chodzi o to, żebym nie miał, co ze sobą począć w życiu — dodał szybko, usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Przełknąłem głośno ślinę, bojąc się odwrócić wzrok, żeby nie stracić chłopaka z oczu. Już prawdopodobnie na zawsze, bo szczerze zaczynałem wątpić w jego powrót do akademii, co tylko dodatkowo rozłamywało mi serce, bo tak nie powinno przecież się dziać.
— Powiedz mi, jak to jest, że nasza ostatnia tego typu rozmowa prawdopodobnie będzie tą najlepszą. — Parsknąłem śmiechem.
— Bo najwyraźniej potrzebowaliśmy mocnego wstrząsu, żeby nauczyć się ze sobą rozmawiać — odparłem w końcu, podchodząc nieco bliżej. Chciałem już wyciągnąć dłoń ponownie, zapytać się o przyjaźń, ale zamiast tego usiadłem obok niego, przytulając go ten ostatni już raz. — Miej dobre życie, Foma — podsumowałem miękko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz