— Pijani szczęściem, Foma — odpowiedział, ba, warknął, a ja przewróciłem oczami, odwracając się w jego kierunku z niezbyt zachwyconą miną.
Jeżeli szczęściem, to chyba jeszcze gorzej.
— Nie umiem rozmawiać — oświadczył, jakbym nigdy nie zauważył, jakby nigdy nie było przez to problemów, jakby ta sytuacja nigdy nie wynikła właśnie z braku tej umiejętności — ale jeżeli chcesz...— Westchnął, przerywając na chwilę, bo chyba sam nie wiedział, co dalej powiedzieć. — Poczekam. Ile będzie trzeba. Może jeszcze nam się udać — oświadczył, w końcu przerywając ciszę, aby zapadła następna, jeszcze gorsza.
Bo chyba oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że już się nam nie uda i nie ma mieć sensu nadziei, jak bardzo byśmy do siebie nie ciągnęli.
— Wrócisz? — zapytał i znowu opuściłem wzrok, bo nie chciałem, nie miałem zamiaru wracać, choć zdawałem sobie sprawę z tego, że takie uciekanie przed nim też sensu nie miało. — Znaczy, weź tyle czasu dla siebie, ile potrzebujesz. Odpoczynek ci się przyda po ciężkim roku pracy w samorządzie. Jestem pewien, że Mińsk ma jakąś wersję urlopu dziekańskiego, Heather coś wspominała. Potrzebujesz pomocy z pakowaniem się? Rozmawiałeś z Wandą? — rozgadywał się, paplał i skąd ja znałem ten stan, raczej wiedziałem, że to po prostu ta jego drobna reakcja obronna, odcięcie się, planowanie i kalkulowanie dalej.
Westchnąłem ciężko, po raz jeden z ostatnich spoglądając z czułością w te zielone oczy.
Bo naprawdę kochałem go w ten nasz dziwny, nieporadny sposób.
— Nie wiem — mruknąłem, uśmiechając się poprzez łzy. — Możliwe, nie przeczę, możliwe też, że się gdzieś przeniosę, może na Latający. Okaże się, gdy nadejdzie odpowiedni czas — stwierdziłem i nerwowo przeczesałem włosy dłonią, po czym odepchnąłem się drugą od biurka i podszedłem do niego. — Nie, poradzę sobie, i tak nie mam za dużo rzeczy, więc nie musisz mi pomagać. I tak, już wie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz