sobota, 12 maja 2018

Wprowadzenie: Shell [22]

Nie mogło umknąć mojej uwadze, że chłopak dokładnie lustrował mnie spojrzeniem, analizował każdy ruch i prawdopodobnie podpinał moje zachowania pod swoje naukowe, zaprogramowane rubryczki, których po prostu potrzebował. W sumie, błękitny, chłodny, metaliczny blask jego oczu po pewnym czasie zaczął porządnie dawać o sobie się we znaki, drażnić i po prostu piec, jakby dodatkowo strzelał we mnie laserami. Cholera go tak właściwie wie i co umie.
— Pytam z ciekawości — odpowiedział po chwili, unosząc nagle ramiona i o losie, co ty robisz? — Lubię też poznawać zdanie innych ludzi na dane tematy.
Kontynuowaliśmy przechadzkę już w ciszy, decydowałem się nie zadawać większej ilości pytań, a delektować się chłodnym, przyjemnym i niezwykle rześkim powietrzem. W końcu nie pociłem się jak świnia, a paradowanie po dworze w ulubionej, szarej bluzie, gdy reszta tłukła się już nawet w kurtkach, nie było dla mnie czymś strasznym. Ba, dalej było mi przyjemnie.
Gospodarka cieplna mojego organizmu była rozregulowana. I to w chuj mocno.
— Ale na pewno się nim zajmą? To znaczy, nie, żebym ci nie wierzył, bo nie potrafię nie wierzyć, tylko to dla dobra Tweety. — Zastosował na zwierzęciu noski eskimoski. Już zdążył nazwać swojego nowego przyjaciela? No niech mu będzie.
— Na pewno, nawet ci go odwiedzić pozwolą, a potem może i adoptować, tylko z tym do Mińska musisz skoczyć o pozwolenie. Zaopiekujecie się nim? — spytałem dziewczyny, z którą, no, delikatnie rzecz ujmując, przeżyłem dobrze znany w szkole incydent. Ten na biurku dyrka, konkretniej. Skinęła szybko głową, wyciągając w stronę chłopaka dłonie otulone gumowymi rękawiczkami.
Ta.
Sterylność.
Czej, to nie ta od francy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis