sobota, 12 maja 2018

Wprowadzenie: Gabriel [13]

Udawałem, że nie zauważyłem jej nerwowych, nieco chaotycznych, ale pełnych prób ogarniania, ruchów, zaczesywania włosów za ucho i tych posyłanych ukradkiem, nietypowych łypnięć zielonymi oczętami.
Przewalska czegoś szukała.
Tylko jakoś znaleźć tego nie mogła, więc dalej spoglądała na moją osobę bez zrozumienia.
— Prawdopodobnie, dużo osób pali, więc pewnie byś coś znalazł. Co prawda ja się na tym nie znam, więc raczej ci nie doradzę, przepraszam — dopowiedziała jeszcze, patrząc na mnie tym razem z wyrazami przeprosin w zielonych szkiełkach, czego tym razem ja całkiem nie rozumiałem. Wystarczyła odpowiedź. Po co takie zachowania? Uśmiechnąłem się mimo wszystko. — Wracając, w lesie, przy jeziorku mamy altankę, tam najczęściej spędzamy czas wolny, oczywiście jak jest ciepło i ładnie. Do sekretariatu nie zbliżaj się bez kawy dla Est, czyli naszej biednej sekretarki, która musi znosić całymi dniami Mińska. Gdybyś na przykład zgubił swoją kartę atlancką, lepiej na początku zajrzyj do pokoju samorządu, ostatnie piętro akademika, tam nikt nie powinien ciebie zjeść. Oprócz Dextera. No. Jeszcze chcesz się czegoś dowiedzieć? Może gdzie jest najlepsza kawiarnia w mieście, park, jakiś klub czy kino i tak dalej? — Wysłuchałem uważnie jej wywodu, zignorowałem podniesiony palec i niby pouczający ton. A gdy skończyła, wzruszyłem szybko ramionami.
— Chyba tak właściwie nic, sam z czasem to ogarnę. Tylko, czy macie tutaj jakąś pracownię alchemiczną? Albo coś, co chociaż ją przypomina?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis