Nie czekałem szczególnie długo. No, z pewnością krócej, niż na Yamira, który oczywiście, gdy się przytaszczył ze swoim ciężkim dupskiem do szkoły, to musiał zrobić to z wielkim bum. Dwugodzinne spóźnienie, dużo rabanu i ogólnie ta jego otoczka małego atencjusza, którego gdzieś tam skrywał w środeczku. Znałem go wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że złote oczka uwielbiają być w centrum uwagi.
Poprawiłem kaptur szarej bluzy, przycisnąłem sznurek do warg i jeszcze raz zerknąłem na te nieszczęsne papiery.
— Witaj. Czy wiesz, gdzie znajdę dyrektora tej zacnej, światłej placówki edukacyjnej? — Podniosłem znudzony wzrok na posiadacza owego, nieco zmodernizowanego i robotycznego głosu, co już mówiło mi jasno, że nie powinienem mieć żadnych pytań.
To przede mną właśnie stanął ten legendarny Asimov, którego miałem wprowadzać, zapoznać z najważniejszymi faktami i zadbać o to, żeby na starcie nie dostał kosy w żebra od jakiegoś niepokornego chama, którym sam byłem dobre dwa lata temu.
Migreny przyszły niespodziewanie, ból brzucha jeszcze szybciej, a ja prawie zgiąłem się jak kopnięty taboret i naprawdę nie wiedziałem dlaczego.
Obleciałem białowłosą gówniarzerię uważnym spojrzeniem, ściągnąłem nieco usta, po czym wysiliłem się na uśmiech, nieco znudzony, ale zawsze coś.
— Cześć. Shell Asimov, jak przypuszczam? — Tu chrząknąłem cicho, próbując dojrzeć na twarzy pierdolonego AI jakichkolwiek sygnałów, że mogę kontynuować. — Doskonale zdaję sobie sprawę, gdzie mógłbyś znaleźć Pana Mińska, ale wątpię, żeby odwiedziny w jego skromnych progach skończyłyby się dobrze, czy to dla ciebie, czy dla mnie — mruknąłem, zginając lekko papiery i wsadzając ją w dużą kieszeń na brzuchu. — Nivan Oakley, mam cię wprowadzać, taki wymóg. Jeśli pozwolisz, najpierw skoczymy do twojego pokoju, zostawimy tam twoje szpargały i przedstawię ci realia naszej jakże cudownej uczelni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz