— Też tęskniłam, Hortensjo. — Podniosła lekko kąciki ust, opierając je cały czas o filiżankę. Wyprostowałem nogi i poczułem, jak jej nogi machają pod stołem i uderzają przy tym lekko o moje. Mimo swoich dwudziestu lat wcale na tyle nie wyglądała ani się nie zachowywała, raczej jak mała dziewczynka, albo pierwszoklasistka, która dopiero tu zawitała i jeszcze nie za bardzo wiedziała, gdzie ma iść, co robić i z kim rozmawiać.
— Na porządkowaniu rzeczy, pisaniu listów, pielęgnowaniu kwiatów i... chyba tyle. Całkiem w porządku, chociaż bywały gorsze chwile. A tobie? Wszystko w porządku? — Westchnąłem, ale zaraz potem promienny uśmiech znów zawitał na mojej twarzy. Ale nim zdążyłem odpowiedzieć, dziewczyna znowu otworzyła usta, by coś dodać. — Uwierzyłbyś, że poznaliśmy się cztery lata temu? — Otworzyłem szerzej oczy w zdziwieniu. Nie spodziewałem się tego. I nie. Nie wierzyłem. Cztery lata temu przyjechałem na uczelnię, w nadziei, że czegoś się dowiem, znajdę kogoś podobnego do mnie. Dziewczynie chyba też nie było dobrze z tą myślą, bo przykryła się szalikiem, jakby było jej zimno.
— Jeszcze straszniejsze jest to, że za dwa lata kończymy szkołę. — Podniosłem się na ławce, tak żebym siedział prosto, opierając nogi na ziemi, a ramiona na ławce. Nie było to zbyt wygodne, ale cóż, krzesła i ławki w tej szkole były robione raczej dla niższych osobników, w końcu nie brakowało ich tu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz