— Hej, hej, ja jeszcze nie jestem załamana, jest jeszcze odrobinka nadziei dla mnie, prawda? Zresztą, dla ciebie też jest, błagam, Nivan, jeszcze nie jest aż tak źle. Jak będziemy mieć pięćdziesiąt lat i dziesięć kotów, wtedy zaczniemy się martwić, ok? — Parsknęliśmy wspólnie śmiechem, a blondynka za chwilę ułożyła głowę na moim ramieniu. Przyciągnąłem ją mocniej, zacisnąłem nieco palce na boku nastolatki i uśmiechnąłem się, bo od zawsze lubiłem bliskość drugiego ciała, chociaż ten zwykły, nieprzesiąknięty erotyzmem otrzymywałem naprawdę rzadko. A wielbiłem go. Bardziej od tego, który był nim nabuzowany. — Znalazłeś mu już ten garnitur czy jeszcze szukacie? — Dostałem kosę w żebra, ale mogłem tylko zareagować niezrozumiałym spojrzeniem, które padło na Przewalską, bo chyba nie łapałem, o co jej biega.
Chyba nawet nie chciałem.
A potem wparowaliśmy do sklepu i bez ceregieli, zaciągnąłem dziewczynę do działu z alkoholami, gdzie chwyciłem od razu dwie butelki, tak, jak obiecałem, a potem skoczyliśmy jeszcze na słodycze i obładowaliśmy się za wszystkie czasy. Gdyby pora była inna, to bym się nawet na czekoladowe fondue z truskawkami pokusił, ale tak to nie wiadomo skąd ten shit jedzie.
— Chcesz coś jeszcze? — spytałem, poprawiając chwyt na szyjkach i dobierając się jeszcze do jakiejś mlecznej czekolady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz