niedziela, 20 maja 2018

Spadam [4]

— Po pierwsze, palenie jest niezdrowe, nie chcesz mieć nowotworu w wieku trzydziestu lat — mruknęła, na co lekko się skrzywiłem, bo może właśnie tak miało być? Może powinienem sczeznąć w tym wieku. A może nawet i wcześniej. — Po drugie jesteś za cienko ubrany, Nivan, zaraz zacznie padać śnieg, a ty nawet kurtki czy czapki nie masz, jeszcze zapalenie jakieś złapiesz — rzuciła, po czym zawiązała mi wokół szyi oczojebny, czerwony szalik. Naburmuszyłem się niemiłosiernie, bo nie było mi zimno. Było mi gorąco. Jak zawsze, zresztą. Jebane rozregulowanie temperatury organizmu. — Po trzecie, nie musisz nic znaczyć. Myślę, że aktualnie nikt z nas nic nie znaczy i bardzo możliwe, że będzie tak do końca naszego życia, Oakley, nie ma sensu tutaj prawić pięknych historii. To wszystko nie musi mieć sensu, zresztą patrząc na to logicznie, lepiej byłoby na świecie bez ludzi. Ale za to jesteś istotny. Dla nas, dla mnie, dla Yamira i Renuli, dla swojej matki, dla twojej przyszłej żony czy męża, kto to wie, może i dla dzieci. Tak samo jak inni ludzie są istotni dla ciebie i błagam, nie waż się mówić, że nikt ciebie nie odchodzi, bo tym razem nie ucieknę z płaczem, a po prostu strzelę ciebie po tym niebieskim łbie, kochany. A teraz proponuję wybrać się na herbatkę i nie siedzieć na tym mrozie, bo cały się trzęsiesz.
Splotłem dłonie i zacząłem kręcić kółeczka kciukami, dalej się garbiąc i dalej wyglądając, jak obrażone, oburzone dziecko, które nie wie, co ma ze sobą począć.
Bo właściwie to tak właśnie było.
— Nie jest mi zimno — odparłem beznamiętnie, wbijając spojrzenie w stojący gdzieś daleko przed nami budynek. — Tiki nerwowe — dodałem ciszej, słabiej, zaciskając za chwilę mocniej zęby.
Westchnąłem cicho.
Ależ ja byłem niewdzięcznym, gburowatym chujem.
— Przepraszam — mruknąłem po dłuższej chwili. — I dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis