niedziela, 20 maja 2018

Spadam [5]

— Nie jest mi zimno — odparł, omijając mnie wzrokiem i po prostu patrząc bez wszelakich emocji przed siebie, wbijając wzrok w budynek. Westchnęłam ciężko, przesuwając jakieś nieszczęsne pasma włosów z jego twarzy, bo wyglądał jak siedem nieszczęść, w dodatku z tym papierosem zwisającym luźno spomiędzy warg. — Tiki nerwowe — dodał jeszcze, szybciej i ciszej, a ja prychnęłam, bo choć to mi zawsze było zimno, to jednak wszyscy w tym przypadku musieli się ze mną zgodzić.
Po prostu na dworzu było około dziesięciu stopni, a on dalej nie miał na sobie żadnej kurtki.
— Przepraszam — mruknął po chwili, wyrywając mnie z mojego zamyślenia o tym, jak zamordować po cichu Yamira i Renee za zostawienie tego biednego, nieporadnego dzieciaka, niby najstarszego z naszej grupki, a przy tym najbardziej zagubionego. — I dziękuję — dodał, na co bardzo się ucieszyłam, bo zdecydowanie wolałam słyszeć właśnie te słowo.
Posłałam mu od razu po usłyszeniu tych słów ciepły uśmiech, podnosząc się z ławki i wyciągając w jego kierunku dłoń w rękawiczce.
— Wybaczone i zawsze do usług, kochanie ty moje — oświadczyłam, parskając śmiechem. — A teraz chodź, idziemy posłuchać dobrej muzyki, wypić herbatę, kawę lub wódkę, ale to ostatnie organizujesz sobie sam i pilnujesz się, bo nie chcę zbierać twoich wymiocin z dywanika, a następnie porządnie opieprzyć porządnie Kumara za to, że ciebie nie pilnuje, ok?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis