poniedziałek, 28 maja 2018

Spadam [32]

— Nivan — mruknęła bardzo, ale to bardzo ciepło i bardzo przyjemnie, dźwigając się przy okazji z podłogi — nie masz za co przepraszać, bredź do woli, od tego tu jesteśmy, prawda? — kontynuowała z delikatnym uśmiechem, podchodząc i zajmując miejsce obok mnie, dość blisko. Westchnąłem ciężko, bo nawet ta mała odległość i pełen empatii ton jakoś mnie nie przekonywał, a ja sam czułem się gorzej niż źle. — Hej, możesz mi mówić, jak i możesz mi nie mówić. Z czym ci będzie lepiej, sam wiesz, że ciebie nie zjem.
Ale skoro już zacząłem i zebrałem się do wyznań, to przydałoby się mówić dalej, dokończyć wszystko i może wreszcie wypuścić parę z ust, bo prawda zalegała w płucach, głowie i na żołądku od dobrych trzech lat jak tu przebywam.
I zdecydowanie nie wychodziło mi to na dobre, bo plotki nabierały na sile, a ja bardzo ich nie lubiłem.
Oparłem głowę na jej ramieniu i bez dalszego gadania, złapałem szybko dłoń nastolatki, zaraz przejeżdżając palcami po zagłębieniach w skórze, które zaznaczały zgięcia.
— Tylko nie odbieraj mnie potem inaczej, Wanda, proszę — westchnąłem cicho, marszcząc brwi.
I to wszystko było głupie, tak obrzydliwie głupie i tak beznadziejnie słabe, odejmujące sił, demolujące.
Bo sam temat sam dawno zaakceptowałem, ale jakoś nie mogłem przemóc się, aby mówić o tym innym.
Bo czułem się wtedy narażony.
Wyprostowałem się szybko już po chwili i przekręciłem się w stronę nastolatki, kładąc nogę na łóżku i przyglądając jej się uważnie.
— Bo tak właściwie, to ja... — Wydąłem szybko wargi, ściągnąłem brwi i przeanalizowałem sprawę. Bo w sumie czy to jest potrzebne?
Jest.
Kurewsko jest dla samego mnie, żebym chociaż raz był szczery ze sobą i z innymi.
— Jestem gejem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis