Prychnęła. Ocho, czyżby panna Przewalska się obraziła i odrzucała wszelakiej maści zarzuty? I tak dobrze wiemy, że najchętniej wybiłaby połowę rasy ludzkiej. Jak większość ludzi, zresztą.
— Nie chcę go zabić — odparła tylko zwięźle, krótko i na temat, na co pokiwałem głową z lekko kpiącym uśmieszkiem. — Tylko troszkę podrapać i pokrzyczeć, że najlepszego przyjaciela się tak nie zostawia ze łzami w oczach, nawet jeżeli brzmi to idealistycznie i bajkowo, bo i ja pewnie czasami miałabym ochotę to zrobić. W końcu dba o tą swoją równowagę świata, prawda? — A potem wychyliła porządnie ten kieliszek i wypiła wszystko do końca, wcześniej burcząc coś i fukając pod nosem. Wydałem z siebie głośne prychnięcio—parsknięcie, cholera w sumie wie co, z pewnością był to po prostu bardzo dziwny i nietypowy dźwięk. — Tylko się nie przepracowuj, błagam, Niv. Korzystaj z życia póki możesz i tak dalej, wiem, że to brzmi jak bzdury, ale w końcu mam te osiemnaście lat dopiero, więc jeszcze mogę je wygadywać.
Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową.
— Postaram się, Wanda. Tylko wiesz. Trzeba się zacząć usamodzielniać za rok pełnoletność, przydałoby się pracę poważniejszą znaleźć i planować coś już. Nie mogę być wiecznie na garnuszku mamusi — dodałem niby rześko. — Wiem, że mam jeszcze dużo czasu, ale to minie, jak z bicza strzelił... Już minęły trzy lata. Za chwilę będziemy się żegnać z aktualną piątą klasą.
Zmarkotniałem.
Chyba za dużo myślałem.
Nie czekając długo, dopiłem swoją porcję, za chwilę sięgając po butelkę i ponownie napełniając kieliszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz