Znudzone, czerwone spojrzenie, ciekawskie oczęta, denka od słoików, wszystko zaakcentowane malującym się na twarzy, kpiącym uśmieszkiem. Siadło na niezwykle intrygującego osobnika, musiałem przyznać to głośno, albo przynajmniej na papierze. Różowe włosy jakoś nieszczególnie pasowały mi do całokształtu chłopaka, bo wręcz jebał takim typowym chujem, szczwanym listem, dupkiem.
Przeleciał mnie wzrokiem kilka razy, nie trzeba było być Sherlockiem, żeby to stwierdzić. Te oczy zbyt mocno przykuwały do siebie uwagę, zbyt mocno wybijały się na twarzy chłopaka, zbyt agresywnie atakowały inne osoby i przypominały o swoim istnieniu. Ciekawe. Zresztą jak cała jego osoba.
— A bo co? — Założył ręce na piersi, obdarowując mnie najbardziej parszywym uśmiechem, jaki przyszło mi zobaczyć w historii i musiałem przyznać, sami swoi ostatnio w tej szkole.
Chłopak puszył się, zachowywał się jak pan i władca i do tego rozsiewał wokół siebie niepokojącą aurę i prawdopodobnie każdy normalny powiedziałby, że nasze spotkanie może być mieszanką wybuchową, ale w sumie to nie miałem kogo innego złapać w tym momencie.
— No nie wiem, domyśl się — parsknąłem, marszcząc czoło, ściągając brwi i śmiejąc się pod nosem, bo absolutnie trafił swój na swego i oboje wylądujemy w wielkiej karuzeli idiotyzmu, chcąc być tacy hop do przodu. — Potrzebuję odświeżenia tych kłaków, a sam nie umiem tego ogarnąć. Co ty na to?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz