niedziela, 4 marca 2018

Więc chodź, pomaluj mój świat [10]

— Nie potrzebuję zapłaty. Uznajmy to koleżeńską przysługę — odpowiedział z szerokim uśmiechem malującym się na delikatnej twarzyczce. — A w szkole, jak w szkole. Aktualnie nikt nie utrudnia mi życia więcej niż trzeba, więc nie jest źle. — Już całkowicie się rozgościł, rozłożył na moim wyrku (na szczęście) i zerkał na mnie z wręcz chorą satysfakcją. Ten wyraz twarzy z pewnością nie zapowiadał niczego dobrego. — Skoro i tak nie mamy co robić, to może opowiedziałbyś mi coś o sobie? — Mówiłem? Mówiłem. — Naturalnie ja również odpowiem na twoje pytania zadane mojej osobie — dodał po chwili z okularami powoli zjeżdżającymi po grzbiecie nosa i lekkim przekrzywieniem głowy, niczym szczeniak z krwi i kości.
Jak debilnie musiało to wyglądać? Ryzykowna gra w pytania z chłopakiem, który zamiast włosów miał całą masę folijek, radośnie szeleszczących przy każdym ruchu. Brzmi bardziej niż źle, ale jak to się mówi, raz się żyje. Podobno zabawa dość popularna w tutejszych kręgach, ja sam jeszcze nigdy nie miałem okazji się z nią zapoznać.
— Niech będzie — mruknąłem z nieco przygaszonym uśmiechem i ewidentnym niepokojem wymalowanym na twarzy. — To co chcesz wiedzieć? — Nie, już mi się to wszystko nie podobało, już żałowałem podjętych decyzji, już miałem ochotę przepędzić go z pokoju. Nastolatek nie był dobrym strzałem. Zdecydowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis