niedziela, 4 marca 2018

Niestabilnie [0]

Spojrzałem na zeszyt z krótkimi notatkami, datami sprawdzianów, kartkówek oraz prac do zrobienia, które piętrzyły się z każdym kolejnym dniem, po czym ciężko westchnąłem, kładąc głowę na stole. Nie przejmowałem się nawet tym, że duch mógł przyjść mnie opieprzyć za mącenie ciszy w bibliotece. Coraz większa ilość nauki powoli dawała mi w kość i nie umiałem się na niczym porządnie skupić, nawet proste rysowanie słońca przestało mnie odprężać, a dłonie mi drżały, uniemożliwiając narysowanie równej linii. Jedynie rozmowy z siostrą jakoś mnie odstresowały, a jej pogodny głos i wskazówki były jak świeże powietrze w pomieszczeniu przepełnionym smrodem gnijących trupów. A jednym z tych trupów byłem ja.
Zamknąłem oczy, wzdychając kolejny raz.
— Yev, żyjesz? — Przysięgam, myślałem, że dostanę zawału, gdy nagle za sobą usłyszałem melodyjny, znajomy głos. Właściwie zawałem się nie skończyło, ale paroma siniakami tak. Wyprostowałem się, podskakując na krześle, które chyba do najstabilniejszych nie należało. Poprawka, na pewno nie należało. Mebel przechylił się razem ze mną niebezpiecznie i zdążyłem jedynie pomachać bezradnie rękami, jakby miało to jakkolwiek pomóc, zanim znalazłem się na podłodze. Witaj, moja wieczna przyjaciółko.
Uchyliłem powieki, spoglądając na zmartwioną brunetkę i uśmiechnąłem się do niej, parsknąwszy nerwowym śmiechem.
— A żyję. Ledwo, ale jednak. — Podniosłem się do siadu, czując dokładnie, w którym miejscu prawdopodobnie odrobinę otworzyły się strupy, gdzie będzie następnego dnia kwitł w najlepsze fioletowy siniak, a które jest tylko chwilowo obolałe. — Tak w ogóle to cześć, Sofiś. A ty jak żyjesz? — spytałem, całkowicie stanąwszy na równych nogach [krzesło również wróciło do swojej pierwotnej pozycji] i spojrzałem w twarz dziewczynie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis