Poszłam się przejść po lesie. Miał to być krótki spacer. Mogę przysiąc, że szłam dróżką i patrzyłam, gdzie idę! A jednak nagle znalazłam się w miejscu, w którym jeszcze nigdy nie byłam i nie mogłam znaleźć drogi z powrotem. Nerwowo rozejrzałam się dookoła, szukając żywej duszy. Niestety, nikogo tu nie było. Westchnęłam głośno, no bo nie ma to, jak znaleźć się w środku lasu w jeden z najupalniejszych dni w roku. Związałam włosy w wysoki kok, chcąc złapać choć odrobinę wiatru. Strasznie chciało mi się pić, ale nie było również śladu wody. Zaczęłam powoli dreptać przed siebie, o wiele wolniej niż wcześniej. Nagle za krzakiem ujrzałam fioletowowłosą dziewczynę, przyglądającą się ziemi z wielkim zaciekawieniem. Jeszcze nigdy jej nie widziałam. Wyszłam z krzaków, zaraz zauważając altankę stojącą tuż za dziewczyną.
— Em... Dzień dobry — powiedziała, zauważając mnie. We włosach miała śliczną spinkę z ważką. Uśmiechnęła się, otrzepała sweter i zacisnęła dłoń na pasku od torby.
— Co ty, robali szukałaś, że tak się w ziemie wpatrywałaś? — zaśmiałam się, podając rękę dziewczynie. — Cześć, jestem Sofia, ale ciebie jeszcze nie znam. — Jeszcze raz się jej przyjrzałam. — Ej, ja żartowałam z tymi robalami, chyba nie szukałaś ich na serio?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz