czwartek, 1 lutego 2018

Deja vu [1]

Tłum był nieznośny, wydawało się, że ponieważ było trochę słońca, całe zaludnienie Akademii nagle wylazło na dwór. Stanęłam na środku zastanawiając się, gdzie jestem, bo przez te wszystkie popchnięcia już straciłam jakąkolwiek orientacje w terenie (nie, żebym wcześniej ją posiadała). Podskoczyłam, czując rękę na ramieniu. Spokojnie, to tylko któryś z uczniów, ewentualnie nauczyciel, nikt się nie zje. Skrzywiłam się, słysząc swoje własne myśli.
— Cześć. Ten... Tłum... To... Szaleństwo. — Odwróciłam się, żeby ujrzeć rudzielca, który przyglądał mi się z uśmiechem, ale też zmęczeniem. Nie dziwię się, pewnie sporo musiał włożyć w dotarcie do mnie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na jego twarz i ramiona, które były zalepione wyjątkowo dużą ilością plastrów i bandaży. — Wybacz, że tak z zaskoczenia. Jak nastawienie i humor? — Kiwnęłam głową i zaczęłam iść w bok, w stronę drzewa, gdzie można było usiąść w cieniu i odpocząć. Miałam poczucie, że już to kiedyś przerabialiśmy, przepychanie się przez tłum, z tym że tym razem pominęliśmy etap czołgania. Gdy dotarliśmy na miejsce, oparłam się o drzewo i odetchnęłam. Nie lubię tłumów.
— Dobry, odpoczęłam na wakacjach. A ty? Co się stało, że tyle plastrów? — Zrobiłam zmartwioną minę i obróciłam lekko głowę w oczekiwaniu na odpowiedź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis