czwartek, 1 lutego 2018

Wprowadzenie: Nanette [15]

Po tym, co usłyszałam wcześniej, byłam już przygotowana na praktycznie wszystko. Jak mówią, najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Ja na takowym wolałam nie wyglądać jak wystraszone kocię. Zabawne, bo przecież kotami nazywało się pierwszaków takich jak ja teraz, czyż nie? A więc jedyne, co musiałam zrobić, to dobrze się zaprezentować. Jednak kawałek przed drzwiami zaczynałam trochę zwalniać, może odrobinę tracąc pewność siebie sprzed chwili. James otworzył przede mną drzwi do stołówki i mrugnął.
— Na pocieszenie, normalnie jest jeszcze gorzej, ale przyzwyczaisz się — mruknął, puszczając mnie pierwszą.
Wzięłam głęboki oddech, po raz kolejny dzisiaj, i zbierając się w sobie, przekroczyłam próg pewnym krokiem. Stołówka była całkiem spora. Dosłownie chwilę później usłyszałam stukot pantofli. Zaraz pojawiła się ich właścicielka, nie dużo wyższa ode mnie dziewczyna o czerwonych włosach. Wyglądała na dużo pewniejszą siebie ode mnie, a na jej ustach widniał uśmiech. Całą swoją posturą i wyglądem mówiła już, że jest zdeterminowana, a więc ja też musiałam wypaść z jak najlepszej strony. Może to będzie rok zmian. Moich zmian.
— Nanette, to Hera. Hera, to Nanette. Obie z Alerai jesteście, powinnyście się dogadać — przedstawił nas sobie, a mnie od razu pocieszyła myśl, że jesteśmy z tego samego kraju.
— Nie martw się, Nan, jestem pewna, że zostaniemy przyjaciółkami. — Uśmiech wręcz nie schodził z jej twarzy, ale było w nim coś dziwnego albo mi się zdawało. Bądź co bądź, również się uśmiechnęłam.
— Mam taką nadzieję. Miło mi cię poznać — odparłam z entuzjazmem, bo jednak nie chciałam robić sobie wrogów na dzień dobry w nowej szkole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis